Rise Of The Triad

Szaleństwo portowania nowych gier dla AmigaOS 4 wbrew proroctwom złośliwców wcale nie wygasa.

Wśród wielu przeportowanych tytułów znajdują się prawie wszystkie najlepsze i najbardziej znaczące dla wczesnego rozwoju gatunku klasyczne strzelaniny FPS.

Mamy wiec Dooma, Heretica, Hexena, Duke Nukem 3D, Marathon czy też Rise of The Triad. Ten ostatni tytuł jako jedyny z całej grupy nie był dostępny dla systemu AmigaOS 3, tak natywnie jak i pod emulacją, dlatego też nigdy nie był opisywany w amigowej prasie czy "amigowym" Internecie. Pora więc nadrobić zaległości.

Rise of the Triad

Fabuła wprowadzająca do gry mówi o wyznawcach Kultu Śmierci, mających zamiar wysadzić w powietrze Los Angeles. Zadaniem gracza jest pokrzyżowanie tych planów. W tym celu należy udać się do bazy Kultu Śmierci, mieszczącej się na jednej z wysp Pacyfiku i unieszkodliwić wszystkich wyznawców, po czym odszukać transmiter inicjujący wybuch bomby.

Sama gra przypomina trochę Dooma, choć myślę, że bardziej miała konkurować z Hereticem. Obie gry zostały pierwotnie wydane niemal równocześnie, na początku 1995 roku i obie wprowadzały sporo ulepszeń w stosunku do Dooma.

Tak więc w Rise of The Triad podobnie jak w produkcie ze stajni Raven Software wprowadzono możliwość patrzenia do góry i w dół, a także wspomaganie się magią. Wydaje się jednak, że czary zawarte w ROTT są ciekawsze od tych z Heretica. W opisywanej grze poza standardowymi magicznymi orężami takimi jak czar dłoni czy magiczna laska, możemy latać, czy też zamienić się w wilka zagryzającego swych przeciwników. Poza magią dysponujemy również standardowym dla tego typu zestawem broni: pistolet, broń maszynowa, dwie wyrzutnie rakiet. Rise Of The Triad może się również pochwalić tym, że chyba jako pierwszy oferował możliwość wyboru postaci na starcie rozgrywki. Przy czym należy zwrócić uwagę na to, że wybór ten jest dosyć bogaty, gdyż możemy wcielić się w jedną z pięciu postaci, a nie tylko trzech jak to miało miejsce w wydanym dużo później Hexenie. Kolejną unikalną cechą Rise Of The Triad są różnego rodzaju wyrzutnie i trampoliny dzięki którym możemy oddawać bardzo długie i wysokie skoki umożliwjające nam dostęp w teoretycznie niedostępne miejsca. Również wyposażenie przeciwników jest dosyć unikatowe jak na gry FPS z tego okresu. Przeciwnik może na przykład zaatakować nas siecią. Jeśli ugrzęźniemy w siatce jesteśmy przez kilka sekund kompletnie unieruchomieni i bezbronni jak małe dziecko, pozostaje nam tylko patrzeć, jak przeciwnik dokańcza swego dzieła pakując w nasze trzewia ołów.

Jeśli dodamy do tego ruchome ściany, obrotowe kolce, ogień, fakt że możemy zniszczyć praktycznie każdy obiekt w grze, a na ścianach zostają widoczne ślady po kulach, możemy odnieść wrażenie, że jest to jedna z najwybitniejszych gier swoich czasów. Niestety tak nie jest, myślę że jednym z głównych powodów dla których ROTT został przyćmiony przez Dooma Heretica czy Hexena, był nie do końca dopracowany engine. Wszystkie ściany w Rise of The Triad są proste niczym w stareńkim Wolfensteinie, również umundurowanie wyznawców Kultu Śmierci, jak żywo przypomina nazistowskie mundury znane z pierwszej produkcji 3D ID Software. Trzeba przyznać, że strzelanie do żywych ludzi to już nie ten sam klimat co walka z mrocznymi potworami z Dooma czy Hexena.

Pomimo tych kilku niedoskonałości szczerze polecam zapoznanie się z Rise Of The Triad. Tym bardziej że dzięki mocy G3 i G4 a także ulepszonemu portowi Remco Komduura, możemy cieszyć się grą w znacznie większej rozdzielczości od tej jaką przed laty oferowała graczom firma Apogee.

Rafał Chyła